Mikołaj to mały łobuz, który ciągle chodzi tam gdzie chce.
Jeszcze na czworaka, ale bardzo sprawnie już staje i podnosi się przy meblach. Sam
jeszcze nie stoi. Ale i tak ciężko mi uwierzyć, że 3 miesiące temu jeszcze nie siedział;)
Wszystko zewsząd ściąga. Wszystko rozwala. Wszędzie musi zajrzeć. Wszystko otworzyć.
Je już z nami to co my, bo słoiczki go nie interesują. Sam
chętnie je rękami, choć większość raczej rozrzuca. Coraz lepiej pije z kubka
niekapka. Ale generalnie w tym miesiącu apetyt ma słaby, kaszkom już
podziękował, słoikom też , więc właściwie nie wiem czym prócz cyca mam go
karmić. Obiad je z nami, ale poza tym trochę brak dobrych pomysłów na posiłki,
które zaakceptuje.
W nocy nie śpi za dobrze, a ja już chodzę jak zombie.
Szczególnie, że oboje już drugi raz w tym miesiącu są chorzy.
Powoli zaczyna się odgrywać się Adelce za zabieranie
zabawek.
Adelka miała przedszkolny kryzys, a kiedy już było spokojnie, to sie rozchorowała. Po raz 2. Takie uroki tej pory roku, a i w przedszkolu też więcej zarazków. Za to po tygodniu w domu chyba nawet się za tym swoim przedszkolem stęskniła. Jak przejeżdżałyśmy obok, to mówiła, że jej podusia tam za nią tęskni i czeka na nią;)
Ogólnie Adelka jaka jest grzeczna i kochana taka jest, ale ma takie odpały kiedy ciężko mi z nią wytrzymać bo tylko jęczy i marudzi. A niestety Mikołaj zaraz za nią, bo bierze z niej przykład we wszystkim co się da.
Mikołaj tak się zapatrzył, że prawie zrobił szpagat.